Widzieliśmy już kilka skalnych miast. Niektóre zrobiły na nas wrażenie (jak tym jak te, czy te)! Zaskoczyć jednak skałą kogoś, kto niejedno spaghetti na skałach gazem odgrzewał – nie jest łatwą sztuką. Prachowskim Skałom się to udało! W Czeskim Raju czuliśmy się naprawdę jak… w raju ;). Dacie się porwać (tym razem) na jasną stronę górskiej mocy? ^^
Knedliki z gulaszem zamiast alpejskiej mlecznej
Tak naprawdę to mieliśmy te kilka dni spędzić w Alpach. Plan dopięty na ostatni guzik, plecaki spakowane, auto zatankowane… Prognozy pogody niestety utarły nam nosa, bo słońce było w planie we wszystkie dni okalające nasz wyjazd, ale akurat nie na długi weekend. Pech to pech, ale grunt to umieć szybko dostosować się do sytuacji. Do naszych stałych pozycji do monitorowania pogody trafił dzięki temu Turnov w Czeskim Raju ;).
Nie bój się zgubić w skalnym labiryncie
Nie wyruszyliśmy z Wrocławia skoro świt, dzięki czemu na parkingu pod Prachowskimi Skałami wylądowaliśmy późnym popołudniem. Końcówka wiosny na szczęście serwuje długie dni, więc czasem specjalnie się nie przejmowaliśmy. Tym bardziej, że od wędrówki wśród skał nieco lepiej brzmi… wędrówka wśród skał, połączona z zachodem słońca ;).
Punktem startowym naszej „wyprawy” jest Turystyczna Chata. Tu startują główne szlaki, a chętni mogą zajrzeć do muzeum przyrodniczego Czeskiej Szwajcarii. My tymczasem kupujemy bilety i ruszamy w drogę. Do wyboru mamy dłuższą i krótszą pętlę (odpowiednio szlak zielony i żółty). Bez większego namysłu ruszamy zielonym.
Do pokonania mamy zaledwie 3,5 km z różnicą przewyższeń 236m. W krótszym wariancie – szlak żółty prowadzi trasą o dł1ugości 1,8 km. Z każdą z nich powinny bez problemu poradzić sobie kilkulatki. Przejście nie powinno zająć więcej niż 2 godziny, nie wliczając wszystkich stopów na zdjęcia i oczekiwania na zachód słońca (ale to wiadomo 😉 ). Żeby wyciągnąć maksimum uroków tego miejsca, proponujemy dłuższą trasę miksować z odejściami na żółty szlak. Dzięki temu dotrzecie do wszystkich ciekawych zakamarków i punktów widokowych (na żółtym szlaku jest ich siedem).
.
„Ooooooo łaaaaaaał”… i tak do zmierzchu
.
O tym, jak w Prachowskich Skałach jest pięknie – przekonujemy się zaraz po przekroczeniu wrót parku. Pierwsze baszty skalne wyrastają pionowo nad poprowadzoną ścieżką już po kilku minutach marszu. Na co drugą Kaja już chce się wspinać, ale tym razem musimy pohamować jej pragnienia (lina i reszta sprzętu została w domu 😉 ). Co ciekawe – Prachowskie skały mają niezłą tradycję wspinaczkową. Już w 1907 roku studenci tutejszego gimnazjum założyli pierwsze, na terenie obecnej Republiki Czeskiej, koło wspinaczkowe! Drogi wspinaczkowe zostawimy sobie na mniej spacerowe wyjście. Niektóre z nich wyglądają na „w naszym zasięgu”, więc będzie co łoić ;). Tymczasem podążamy za oznaczeniami zielonego szlaku…
.
.
Trasa jest bardzo urozmaicona. To serwuje nam podejścia i przejścia skalnymi korytarzami, czasami w niezłych ciemnościach… To zejścia stromymi, kamiennymi schodami, na których ciężko zmusić się do patrzenia pod nogi – takie widoki przed oczami ;).
.
.
Słońce zachodzi, a my nie chcemy schodzić
.
Odległości nie są duże, więc można błądzić w skalnym labiryncie i do woli wracać w ulubione miejsca. Nam najbardziej do gustu przypadły widoki z Vyhlídki Miru. Baszty skalne (nie mogliśmy się powstrzymać od „przetestowania” niektórych ^^), lasy i wystające szczyty ze słońcem zachodzącym w tle – to jest to! Mimo, że na horyzoncie zgromadziło się kilka chmur – widoki chwyciły za serca (i matryce aparatów 😉 ).
.
.
Sami w skalnym kosmosie
.
Kiedy tak siedzieliśmy sobie na skale i wciągaliśmy kanapki, jak wygłodniałe uczniaki na przerwie, naszła nas refleksja (pewnie z głodu – bo w innym wypadku przeczytalibyście za chwilę cytat wart zapamiętania 😉 ). Tymczasem…
Tu jest dużo fajniej niż Adršpach!
Ale to prawda! Piękne widoki, jary, wieże, skalne filary, liczne rozpadliny i malownicze punkty widokowe – naprawdę ciekawie poprowadzone szlaki. Dla chętnych – trochę adrenalinki, bez widowni jak w teatrze. No właśnie… Jest tu naprawdę pusto! W zeszłoroczny weekend majowy ustawialiśmy się dosłownie w kolejkach, w węższych przejściach czy schodkach Adrszpaskich Skał… Tutaj, także w majówkę, zastanawialiśmy się czy to kamienie nagle zabrały głos czy ktoś się do nas zbliża ;). Kiedy słońce już prawie całkiem zniknęło – pojawił się polski fotograf. Co ciekawe – spotkaliśmy się następnego dnia także na wschodzie słońca – w zupełnie innym miejscu, a kolejnego – na jednym z punktów widokowych Saskiej Szwajcarii… (nie informowaliśmy o swoich kolejnych planach) Przypadek? 😉
.
Jak dojechać/ ile koron zabrać/ jak nie trafić do kronik „czeskiego „GOPRU”
.
– DOJAZD: GPS N: 50°28’6.75″, E: 15°17’3.94″ Samochodem z czeskiego Jicina (odległość ok. 10km) dojazd jest bardzo prosty (zwłaszcza z wykorzystaniem nawigacji). Jeśli szukacie trasy do przejścia z wózkiem – zaparkujcie w Prachovie (ominą Was przejścia schodkami i korytarzami skalnymi, ale będziecie mogli dotrzeć do niektórych punktów widokowych). W innym wypadku polecamy zatrzymać się na parkingu przy Turystycznej Chacie. Autobusem: linią 630077 z Jicina, do górnego wejścia w Prachowie. Pociągiem: Na trasie Jicin – Turnov do stacji Jinolice.
– Bilety: kasy biletowe, od kwietnia do października, działają w godzinach 8.00 – 18.00. Ceny biletów: dorośli- 70 Kc; rodzinny 2+2 – 180 Kc; ulgowy – 40 Kc, psy: – 10 Kc.
– NAWIGOWANIE W TERENIE: Jeśli nie macie ze sobą mapy – zróbcie telefonem zdjęcie tej, przy wejściu na szlaki. Może Wam się przydać w trakcie marszu. Przy zakupie biletu nie dostaniecie ulotki z rozrysowanymi szlakami, a trasa zachęca to zbaczania z wyznaczonych torów ;). Nam świetnie sprawdza się aplikacja Maps.me (dostępna na iOS i Androida). Musimy tylko pamiętać o wcześniejszym pobraniu map miejsca, do którego się udajemy, bo z zasięgiem później różnie bywa. Co prawda nie widać na niej kolorów szlaków, ale wszystkie ścieżki i punkty widokowe są dobrze oznaczone. Nie raz odkryliśmy dzięki niej ciekawe zakamarki, a poza tym pomoże Wam dotrzeć do celu, gdybyście przez przypadek się zagubili.
– CO ZABRAĆ: Trasa nie jest długa, ale łączenie kilku szlaków, zdjęcia itd. mogą zabrać trochę czasu. Po drodze nie znajdziecie żadnych sklepów, ani miejsc, w których kupicie wodę czy coś do jedzenia. Zabierzcie je więc ze sobą. Przydadzą się buty z lepszą podeszwą, a przynajmniej „pełne” (uderzenie stopą o skałę może być mało komfortowe). Zachęcamy także do zabrania lekkiej kurtki przeciwdeszczowej – pogoda w górach potrafi zaskoczyć. Nie zapomnijcie o naładowaniu telefonu przed wyruszeniem na szlak!
– GDZIE SPAĆ: W okolicy nie ma bardzo rozbudowanej bazy noclegowej. Jeśli nie szukacie luksusów, a chcielibyście mieć niezłe miejsce wypadowe na szlaki i wschód słońca – rzućcie okiem na Hostel Hrubá Skála, ale w zamkowym budynku obok działa także hotel (jest jednak znacznie droższy). Położenie ma naprawdę wyjątkowe, a do tego dobre śniadania (które po powrocie ze wschodu słońca smakuje jeszcze lepiej 😉 ).
2 komentarze
Czad. Musimy tam pojechać. Jakiś czas temu „zaliczyliśmy” Błędne Skały a w zeszłym tygodniu Adrspach. Już wiem co dodać do listy na kolejną wyprawę. Pozdrawiamy.
Rewelacyjne miejsce i jeszcze lepsze fotki. Kawał dobrej roboty, aż miło popatrzeć 😉