Moim ulubionym wzorem, od bardzo dawna, były paski. Niemała półka z ubraniami w „stylu marynarskim” (tak – mam na nie osobną półkę!) już się ugina, a ja i tak ślepię się jak zahipnotyzowana na kolejne egzlemplarze. Babcie też dobrze wiedzą jak jest – i do prezentów dokładają sukieneczki z oczywistym detalem. Choroba…. Kiedy pewnego dnia, moja obsesja doprowadziła mnie do prawdziwego pasiastego raju (artykuł w Internecie zaświecił mi w oczy) – aż podskoczyłam ze zdumienia, że takie miejsce naprawdę istnieje! Za 15 minut zakochasz się w Costa Novie równie mocno…
.
.
Z pół dnia mieliśmy na zdjęcia – nie tak dużo. Później się rozpadało, zaczął wiać silny wiatr i zdmuchnął pół miasta. Dosłownie kilkadziesiąt kilometrów dalej świeciło słońce i było cieplutko jak przy kaloryferze, a tutaj – zupełnie inny klimat. Nie przeszkodziło nam to jednak w nacieszeniu się klimatem tego wyjątkowego portugalskiego miasteczka.
.
PASY, PASY… WSZĘDZIE PASY !
.
Kiedy rybacy z Ilhavo zaczęli się do Costa Novy przenosić w XIX wieku – powstawały jeden po drugim niewielkie magazyny i składy sprzętów rybackich. Budowane były z lokalnie dostępnych materiałów, na suchym piasku. Przybite poziomo, do konstrukcji zewnętrznej deski, pomalowane były czerwoną farbą. W tym czasie, ludzie na morzu ubrani w pasiaste bluzy – byli bardziej widoczni na tle fal. W tej rybackiej osadzie – pasiaste elewacje witały morze kolorem i energią.
Mijały lata i niektóre składy zaczęły przekształcać się w domki mieszkalne, w których pomieszkiwały rybackie rodziny w okresie lata.
.
.
Klimat kolorowych fasad pozostał do dziś i stały się one głównym symbolem miasteczka. Praktycznie każdy dom przy głównej promenadzie (Avenida José Estevão) zdobią pasy – jedne poziome, inne pionowe. Ich kolory tworzą ze sobą bajkową wręcz kompozycję. Niebieskie, czerwone, żółte, zielone ze świetnie dopracowanymi detalami – nie można od nich oczu oderwać. Poza podziwianiem architektury, możesz zrelaksować się tu przy kawie i ciastku w jednej z knajpek czy też zjeść pyszne owoce morza. Nie ma tu zbyt wielu restauracji, ale z pewnością znajdziesz coś dla siebie. Baza noclegowa też nie jest specjalnie rozbudowana (do tego część miejsc nie działa poza sezonem), stąd zdecydowaliśmy się na hotel pod Aveiro (jakieś 15km drogi).
.
.
Zwiedzając Costa Novę – przejdź się koniecznie kilkoma uliczkami poza Avenidą José Estevão. Znajdziesz tam, dla odmiany, jeszcze więcej pasiastych konstrukcji ;), ale nie tylko… Niektóre domy mają misternie wykonane elewacje z płytek ceramicznych, inne koronkowe wręcz zdobienia. Rzuć czasami okiem w stronę okien ;).
.
.
W sezonie można tu korzystać z oferty wypożyczalni sprzętu wodnego i szkoleń (windsurfing, żeglarstwo, wioślarstwo czy narty wodne). Kiedy byliśmy tu w maju – wszystko było zamknięte na „cztery spusty”, a samo miasteczko sprawiało wrażenie wymarłego. Miało to jednak spory plus – nikt nie wchodził w kadr ;).
.
.
BIAŁY PIASEK, SZUM OCEANU… CHODŹMY NA PLAŻĘ !
.
Nie był to bezchmurny dzień w środku lata, taki „katalogowy” – idealny na bezkarne leniuchowanie nad oceanem. Chmurzyska nad nami, chmurzyska przed nami i wiało jak diabli, że aż spinki z Kai włosów wiatr wyrywał. Nie mogliśmy jednak odmówić sobie radości zanurzenia stóp w miękkim piaseczku, a ten na plaży w Costa Novie jest idealny! Całe to miejsce jest wręcz idylliczne – przy pełnym słońcu musi tu być niesamowicie. Plaża jest oszałamiająca – ogromna, czysta, z piaskiem, który przywodzi na myśl ten z Karaibów. Linia brzegowa wkomponowana między falujące wydmy, a fale oceanu, liczne pomosty i widok latarni, z pobliskiej plaży Barra – widok jak z obrazka.
Na plażę prowadzi drewniana ścieżka, po której można także spacerować przy plaży i podziwiać widoki, jeśli nie jesteś fanem wytrzepywania piasku z butów czy ze stóp ;). Nad brzegiem można znaleźć całkiem ładne muszelki. Jeśli na pomysł ich wyszukiwania wpadną dzieci – kilka godzin spokojnie z głowy ;).
Jakość wody jest bardzo dobra, ale jej temperatura (nawet w szczycie lata) bardziej nadaje się do wędrowania przy brzegu niż pływania. Można za to wynająć parasol z leżakiem (10 EUR/ dzień) – niestety tylko w sezonie.
.
.
Jeśli znajdziesz czas – wybierz się, do położonej na północ od Costa Novy – plaży Barra i zobacz ogromną latarnię Farol da Barra (najwyższą w całej Portugalii). Obok niej działa kilka kawiarni – (idealnych na popołudniową kawę i coś słodkiego) i plac zabaw na piasku.
.
.
- Polecamy nocleg w niedrogim hotelu, jakieś 15 km od Costa Novy – bardzo dobre śniadanie i przedziwny wystrój sprzed lat, który ma swój urok :Residencial Joao Capela, Rua Direita 396, Quinta do Picado
- Koniecznie odwiedź okoliczne Aveiro, nazywane „portugalską Wenecją” – więcej o tym klimatycznym mieście pisaliśmy tutaj.
|
8 komentarzy
Z wielką przyjemnością przeczytałam ten post. Byłam w Costa Nova w zeszłym roku i mnie również urzekły kolorowe domki w paski. Super się na ich tle prezentujesz w swojej marynarskiej sukience 🙂
Trafiłaś na ciut lepszą pogodę niż my? Costa Nova to niezłe „znalezisko”. Sukienek w paski trochę u mnie w szafie wisi – nie było opcji choć jednej nie zabrać właśnie tam ;). Dzięki za miłe słowa i pozdrawiamy!
Trafiłam na piękną, słoneczną pogodę, a przez to też na pokaźną ilość turystów . Wszystko ma swoje plusy i minusy 🙂
Cudowne miasteczko 🙂
Bajkowe :). Najbardziej „designerskie” w jakim do tej pory byliśmy ;).
Ale cudo! Nie moge sie napatrzec na te bajkowe domki!
My zakochaliśmy się od momentu, kiedy trafiliśmy na jakieś zdjęcie w sieci. Po kilku dniach bilety do Portugalii mieliśmy już kupione ;).
efjp6c