Tatry zawsze dobrze wyglądają na zdjęciach (na żywo jeszcze lepiej!)… o każdej porze roku… nawet kiedy pada deszcz i przednia soczewka moknie ;). To niewiarygodne z jakim rozmachem Matka Natura podziałała w tym miejscu. Z zazdrością patrzę więc na tych, którzy mają je na wyciągniecie kończyn i bez rozbijania tygodnia na atomy mogą poczuć skałę pod podeszwą buta, niedługo po wyjściu z domu. Pozostali… wolą morze, mają lęk wysokości, 7 sezonów „Gry o Tron” na tapecie… albo wracają tu kiedy mogą (400 razy w roku – czemu nie?). Ja obiecałam sobie w lecie, że wrócę tu na jesień (bo kolory, mniej ludzi, więcej klimatu…). Udało się w ostatnim momencie – przed śniegami i mrozem…
.
.
Czasu nie było wiele (w zasadzie prawie go nie było), a nie ma to jak światło wieczorne i poranne – wybór padł więc na Kopę Kondracką i Gęsią Szyję (z Rusinową Poraną po drodze). Przed wyjściem w góry dobrze zorientować się mniej więcej gdzie słońce będzie wschodzić, a gdzie zachodzić (pewnie to oczywiste, ale można się zasugerować nieświadomie czyimś zdjęciem z zupełnie innej pory roku i na miejscu być zdziwionym, że słońce jest z zupełnie innej strony). Całkiem przydatny okazuje się także statyw (w górach dobrze sprawdzają się te lżejsze, ale z przyzwoitym udźwigiem), rękawiczki, w których da się swobodnie sterować aparatem (np. cienkie z wełny z merynosów) i obiektywy, które pozwolą tworzyć zróżnicowane kadry (najlepiej szerokokątny i „teleobiektyw”).
RUSINOWA POLANA PÓŹNYM POPOŁUDNIEM
Rusinowa Polana jest łatwo dostępna i można się na nią dostać szlakiem, który do trudnych nie należy. Wieczorem na szczęście jest tu prawie pusto, a widoki podkręcają tatrzański apetyt ;). Idealny przystanek w drodze na Gęsią Szyję. Przy okazji wzięcia kilku głębszych wdechów i łyków wody – można uchwycić stąd Gerlach, Wysoką czy Rysy. Jest jednak pewien problem… Tak tu ładnie, że ciężko zmusić się do dalszej wędrówki 😉 (a jesienią słońce zachodzi całkiem szybko i trzeba pilnować czasu).
Tytus Chałubiński nazwał tą panoramę „widokiem na 100 szczytów i przełęczy” . Trudno się nie zgodzić…
.
.
ZACHÓD SŁOŃCA NA GĘSIEJ SZYI
.
Z Rusionowej Polany na szczęście nie jest daleko na Gęsią Szyję, więc bez zakładania 10 obozów pośrednich nie powinniście mieć większych problemów z dotarciem na czas (czytaj: przed zachodem). Jedyną „trudnością” są upierdliwe schody, które ciągną się i ciągną… Jest jednak gdzie odetchnąć, przed rozłożeniem się ze sprzętami foto ;).
.
Dolomitowe skałki na szczycie Gęsiej Szyi już same w sobie są „fotogeniczne”. Kiedy słońce znika za nimi, a później za horyzontem – zaczyna dziać się prawdziwa magia. Sam zachód (jeśli pogoda dopisze) robi wrażenie, ale kiedy słońce zniknie za horyzontem nie pakujcie od razu aparatów…
.
Chwilę później niebo zaczyna zmieniać kolory, stopniowo pochłaniając kolejne wierzchołki – niesamowity widok! Krajobraz zmienia się bardzo szybko – trzeba być czujnym. O tej porze ciężko fotografuje się bez statywu, a im ciemniej tym staje się to mniej możliwe – dźwiganie dodatkowych kilogramów się opłaca ;).
.
.
Chciało by się zostać dłużej i uchwycić niebo pełne gwiazd. Kiedy jednak ma się w planach przywitać dzień gdzieś wysoko, a każda minuta snu jest na wagę złota – rozsądek podpowiada wymarsz ku nizinom ;).
.
.
TATRY ZACHODNIE NA „DZIEŃ DOBRY”
.
O ile fotografowanie zachodów słońca w górach oznacza pewien dyskomfort (głównie związany z warunkami, w jakich przychodzi wracać), o tyle poranki na szczycie są dla tych, którzy lubią jak boli ;). Bez śniadania, ostro pod górkę, z zegarkiem na ramieniu i ciężarami na plecach – nie ma lekko. Widoki jednak wynagradzają – zwłąszcza kiedy pierwsze śniegi przykrywają już Wysokie Tatry, a Zachodnie kontrastują z nimi ciepłymi, jesiennymi kolorami. Jest tu też zdecydowanie bezpieczniej ;).
Ne było łatwo zdecydować się na konkretne miejsce. Finalnie wybór padł Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.) i Przełęcz pod Kopą Kondracką (1863 m n.p.m.). Trawiaste zbocza, o tej porze roku cudownie zmieniły kolor na ciepły pomarańcz, czy nawet czerwień (sit skucina, który porasta jej stoki zaczyna czerwienieć już w połowie lata). Wejście na przełęcz wyglądało trochę jak ucieczka przed chmurami, które w pewnym momencie zrobiły się całkiem gęste i wspinały się coraz wyżej. Spisały się za to na medal, bo podrasowały nieco widoki ;).
.
.
Wybór miejsca nie był zły ;). Październikowe słońce idealnie zgrało się z wierzchołkiem Świnicy, a później „zrobiło swoje”, ogrzewając ciepłym światłem okolicę. Z ciemności powoli zaczął wyłaniać się Wielki i Długi Giewont, a szlak biegnący w stronę Kasprowego Wierchu niesamowicie kontrastował z bielą Tatr Wysokich.
.
.
Im wyżej słońce nad horyzontem – tym mniej zdjęć, za to ciut cieplej;) Kiedy tak człowiek z aparatem chwilę postoi (albo, co gorsza, na skale posiedzi) – szybko marznie (a co dopiero w zimie będzie). ..
.
.
Takie okoliczności przyrody mają jeszcze jedną „wadę”… Ciężko się zdecydować, w którą stronę wycelować obiektyw ;).
.
.
Która pora roku najbardziej pobudza Waszą wyobraźnię i ochotę do wyjścia w teren? 🙂
5 komentarzy
Tatry są poprostu piękne!! Zapraszamy do sklepu http://www.na-szczyt.pl, gdzie znajdziecie wiele produktów przydatnych w podróży i nie tylko. Pozdrawiamy
Dziękujemy i pozdrawiamy ciepło (w końcu teraz tatrzańska zima w pełni !).
3 zdjęcie arcydzieło 😉
Dzięki :). Powstało w ramach szybkiego odpoczynku ;). Jak się okazuje – nie każda perełka musi być efektem misternych planów. Pozdrawiamy!
268xbf