.
2018 zleciał nam jak naciśnięcie spustu w aparacie. Kiedy to się stało? Też macie wrażenie, że wydarzyło się to zbyt szybko? Jeszcze nie tak dawno żegnaliśmy poprzedni rok, wspominając wszystkie dobre momenty i przygody, które nas spotkały. Działo się tak wiele (dla przypomnienia zeszłoroczne zestawienie ), że ciężko nam było zebrać wszystko razem. Nie chcieliśmy jednak tego traktować jak wyzwanie, stawiając sobie poprzeczkę coraz wyżej. Za szczęściem lepiej nie gonić ;). Tym razem złośliwy los trochę z nami igrał. Był to jednak naprawdę wyjątkowy rok!
.
.
Mówią, że jaki Nowy Rok taki cały rok. Coś w tym jest, bo 2018 przywitaliśmy w Karkonoszach. Spędziliśmy w nich także wiele późniejszych weekendów, a Kaja bardzo polubiła te strony także w zimowym wydaniu. Po raz pierwszy dotarliśmy w rejony Małej Fatry. Wrócimy tu z pewnością w 2019, bo jest tu przepięknie. Tatr było niestety ciut mniej (ale ich nigdy dosyć). Ogromne wrażenie zrobiły za to na nas Dolomity, na które mamy milion kolejnych pomysłów (dopasowaliśmy plany pod złamaną rękę Smoka – niefortunny wypadek na kilka dni przed wyjazdem).
Spełniliśmy jednak kilka marzeń, które siedziały nam w głowach od lat. Wyprawa do Birmy i lot balonem nad świątyniami Baganu – to było coś niesamowitego! Decyzja podjęta w godzinę i podróż, która zostanie w pamięci na lata. Z kolei zaraz po diablich urodzinach zaczęliśmy naszą przygodę ze wspinaczką. Początki nie były łatwe, ale kiedy już w pionach poczuliśmy się dużo lepiej, wypadek samochodowy zamroził nasze poczynania na kolejne 3 miesiące (a ponoć złego diabli nie biorą :>). Po kilku poważniejszych obrażeniach wewnętrznych nie było łatwo wrócić na ścianę, ale udało się! Każde kolejne wyjście odbudowywało pewność siebie i dawało coraz więcej radochy.
.
.
Zrealizowaliśmy także plan, o którym rozmawialiśmy przy okazji wielu spotkań rodzinnych, odwlekany z roku na rok. Wyjechaliśmy do Grecji trzypokoleniową ekipą (w 7 osób)! Wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę, bo nie widujemy się w takim składzie na co dzień i dawno nie mieliśmy okazji przeżywać wspólnie radości podróży :).
.
.
Tyle tytułem wstępu, a teraz czas na miejsca, które mogą Was zainspirować do kolejnych wyjazdów. Zobaczcie nasze hity 2018 roku. Mieliśmy wybrać ich 12 (zgodnie z liczbą miesięcy), ale selekcja nam słabo poszła i naprawdę nie mogliśmy się zdecydować. W tym roku zatem do ścisłej czołówki trafiło aż 15 wyjątkowych miejsc! Kolejność (nie)przypadkowa ;):
.
15. Półwysep Chalcydycki, Grecja
.
Prawdziwe „greckie Karaiby”. W dodatku w zasięgu zaledwie dwóch godzin lotu z Polski. Ten „trójpalczasty” półwysep wybraliśmy trochę przypadkowo, ale zadziwił nas mocno swoim urokiem. Plaże jak z fototapet, piękne krajobrazy, malownicze miasteczka, dzika przyroda i miejsca nasiąknięte tajemniczą aurą. Obawialiśmy się tłumów – w czerwcu było tu wyjątkowo kameralnie. Każdy palec ma do zaoferowania inne atrakcje. Najbardziej zachwycił nas środkowy, oferujący nie tylko plaże z ciekawymi formacjami skalnymi i białym piaskiem, ale też idealne warunki do fotografowania wschodów i zachodów słońca. Najmniej turystów, ale też wiele ciekawych miejsc można znaleźć na Kassandrze. Ostatni z palców jest praktycznie niedostępny dla turystów (poza jego północną częścią) – należy do Republiki Teokratycznej, a na jej teren nie mają wstępu kobiety. Jego najwyższy szczyt, górę Athos, dobrze widać z przylądka Sithonia. Organizowane są także rejsy wzdłuż jego wybrzeży.
.
.
14. Śnieżka (zimą), Karkonosze, Polska
.
Po Karkonoszach chodzimy od dziecka i znamy się z nimi całkiem nieźle, ale zimowa Śnieżka jeszcze długo nie przestanie nas zachwycać ;). Bywa kapryśna, czasami zwala z nóg konkretnymi podmuchami wiatru, ale jeśli ma się do niej odrobinę cierpliwości i farta – potrafi zaprezentować swoje spektakularne oblicze. Szczególnie w świetle wschodzącego i zachodzącego słońca. Kilka razy mieliśmy szczęście na nią się wdrapać w tym roku. W jej pobliżu żegnamy także 2018 rok!
.
.
13. Wodospad Panczawski w Karkonoszach, Czechy
.
Nad tym najwyższym wodospadem Karkonoszy (148 m wysokości, suma wszystkich kaskad – niecałe 250 metrów!) aż dwukrotnie witaliśmy dzień (latem i jesienią). Oba wschody słońca były wyjątkowe, a pogoda idealnie dopisała. Wodospad leży po czeskiej stronie Karkonoszy (do wyjścia na wschody polecamy nocleg w Labskiej Boudzie), ale dotrzeć można tu zna kilka sposobów (zarówno od polskiej, jak i czeskiej strony). Naszą ulubioną trasą jest ta, startująca w górskiej miejscowości Horní Mísečky. Panczawski wodospad jest nie tylko jednym z najbardziej imponujących karkonoskich wodospadów, ale też obowiązkowym punktem miłośnika tutejszych szlaków. Mamy w stosunku do niego jeszcze zimowe plany ;).
.
.
12. Passo Giau, Dolomity, Włochy
.
Niesamowicie widokowa przełęcz w Dolomitach, na której mieliśmy okazję zakończyć całkiem udany dzień ;). Bez wielkich trekkingów miejsce serwuje rozległą panoramę – Ra Gusela, Averau, Marmolada, Sellę i wiele innych same wchodzą w kadry. Przed oczami Berghotel Passo Giau, a nad nim górująca spektakularna turnia. Pod nami zielone łąki i wyjątkowo kręta szosa, testująca umiejętności niejednego kierowcy ;). Miejsce, w którym można się rozkochać w ułamku sekundy i zaszywające się w pamięci na długo. Żałujemy, że nie mogliśmy zostać na noc we wspomnianym, wyjątkowo romantycznie położonym hoteliku.
.
.
11. Mała Wysoka w Tatrach, Słowacja
.
Niestety w 2018 roku nie byliśmy w Tatrach częstymi gośćmi, jednak wyjątkowo często wracaliśmy do zdjęć i wspomnień z jednego szczytu – Małej Wysokiej (2 429 m n.p.m.). Nie jest to może miejsce stworzone do górskich wędrówek dla każdego, bo łapki idą tu ostro w ruch. My za to nie przepadamy za tłumami w górach, a ten szczyt nie jest specjalnie oblegany, zwłaszcza w naszych ulubionych porach dnia;). Warunki podczas tego wejścia zmieniały się dosyć dynamicznie, ale te które zastaliśmy w kluczowych momentach przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. „Mleko” rozlane nad Gerlachem było przysłowiową wisienką na torcie ;).
.
.
10. Mała Fatra, Słowacja
.
W połowie lata wybraliśmy się we trójkę na kilkudniowy trekking po Małej Fatrze. Kolejne miejsce, które było dla nas lekką niewiadomą ;). Już się zbieraliśmy w Tatry, kiedy to prognozy pogody skierowały nas zupełnie inne strony. Przemaszerowaliśmy wspólnie sporo kilometrów, testując po drodze schroniska z wielopiętrowymi łóżkami. Słońce też było po naszej stronie ;). Jesteśmy bardzo ciekawi miejsc, w które jeszcze tu nie dotarliśmy (chociażby Wielkiego Rozsutca), więc Fatra będzie jednym z głównych punktów na naszej górskiej mapie ;).
.
.
9. Śnieżne Kotły w Karkonoszach, Polska
.
Nie mieliśmy do nich coś szczęścia zimą, za to latem i jesienią pokazały się nam od całkiem niezłej strony ;). Śnieżne Kotły to jedno z tych miejsc, które mogą szokować swoim położeniem geograficznym. Wysokie skalne ściany i ostro zarysowane granitowe formy kojarzą się wielu z górami znacznie wyższymi, o dużo bardziej „agresywnym” ukształtowaniu terenu. Dla nas jest to miejsce wyjątkowe i choć nie raz wiatr nas stąd przeganiał solidnie, mamy cichą nadzieję na zobaczenie ich zimowego oblicza przy dobrej widoczności.
.
.
8. Doha, Katar
.
Niby byliśmy tu „tylko przelotem”, spędziliśmy ledwie jeden dzień, ale klimat tego miasta jest dla nas naprawdę interesujący. Wiele godzin spędziliśmy przemierzając to wąskie uliczki starego souku (ach te zapachy przypraw), to nowocześniejszą część miasta. Końcówka dnia z widokiem na panoramę z licznymi wieżowcami i przecinającymi ją łódeczkami – dopełniła pozytywnych wrażeń.
.
.
7. Seceda, Dolomity, Włochy
.
Szczęki opadły nam do skał, kiedy stanęliśmy naprzeciw szczytów masywu Odle. Lekko zasapani – bo wysokość i dźwigane na plecach ciężary zrobiły swoje, ale to jedno z najbardziej malowniczych miejsc, jakie w życiu widzieliśmy. Byliśmy tu w końcówce września, czyli w końcówce tutejszego sezonu. Zbocza Secedy były w zasadzie puste. Natknęliśmy się jedynie na grupę amatorów fotografii z Chin, którzy rozbili swój obóz przy górnej stacji wyciągu narciarskiego. Mieli dzięki temu całkiem blisko na wschód słońca, a wschody i zachody tutaj to pełen ogień ;). Nam się za to pofarciło wyjątkowo – zamiast szmacianego dachu spaliśmy w malutkim, drewnianym domku na trawiastych zboczach (dzięki ogromnej uprzejmości właściciela lokalnej restauracji). Kaja spełniła tu swoje marzenie o zobaczeniu „szpiczastych gór” ;).
.
.
6. Bastei, Saksońska Szwajcaria, Niemcy
.
Tajemniczy most, wkomponowany w potężne skały i „zawieszony” nad chmurami wśród gór… Jak to się stało, że dopiero teraz tam trafiliśmy? Tą jedną z największych atrakcji Saskiej Szwajcarii odwiedza mnóstwo turystów. Za dnia, szczególnie latem – miejscami ciężko się przecisnąć. Nic dziwnego, bo niedługa trasa jest do przejścia w zasadzie przez każdego (jedynie część płatna, obejmująca ruiny starego zamku może sprawić problemy osobom z lękiem wysokości). Wielu przyjeżdża tu więc się przejść, zrobić kilka zdjęć z kilku punktów widokowych i wraca. Zupełnie jednak inaczej wygląda sytuacja o świcie. Miejsce zamiera zupełnie, a jeśli się poszczęści… kamienny most przeplatają gęste mgły. Na ścieżkach okalających Bastei można spędzić spokojnie kilka godzin.
.
.
5. Zamek Neuschwanstein, Bawaria, Niemcy
.
Ten zamek jak z Disneya, mimo swojej bajkowej urody jest jak najbardziej realny! Jest położony na Bawarii, blisko granicy z Austrią, w otoczeniu gór, lasów i rzek (od razu przypominają się początki opowieści z dzieciństwa). Kai pierwsza reakcja na jego widok także mówi sama za siebie „Ojej – to ten zamek z bajki!” ;). W jego wnętrzach nie można niestety robić zdjęć, a zwiedzanie ogranicza się do dosyć sprawnego przemknięcia z tłumami przez wszystkie komnaty. Jako, że nas nas największe wrażenie zrobił sam zamek – wyruszyliśmy w górę, w kierunku słynnego punktu widokowego na Moście Marii (Marienbrücke). Nawet późnym wieczorem nie było tu pusto, bo panorama stąd jest niezła. Pary z całego świata wyznawały sobie miłość obok fotografów szukających miejsca na rozłożenie statywów ;). Bardziej kameralnie jest na górce ponad mostem. Biel zamku skojarzyła nam sie trochę z lodowymi budowlami, wtopionymi w śniegowe krainy i tak też zapewne jest tu zimą…
.
.
4. Meteory, Grecja
.
Z greckiego „klasztory zawieszone w niebie”, co całkowicie oddaje obraz tego miejsca. Ciężko sobie nawet wyobrazić skalę trudności stworzenia kamiennych budowli na pionowych basztach skalnych – wyglądają jakby tu były od zawsze. Niektóre z piaskowców jednak „wyrastają” z ziemi na niemałe wysokości i naprawdę ciężko urok tego miejsca oddać na fotografiach (zwłaszcza, że co bardziej widokowe punkty są oblegane przez liczne grupki). Przed zachodem słońca znikają zorganizowane wycieczki i robi się nieco luźniej. Całkiem magicznie robi robi się po zmroku, kiedy próżno tu szukać żywego ducha ;). Żeby zobaczyć ten niekwestionowany cud przyrody i architektury w jednym trzeba dotrzeć do środkowej Grecji – w okolice miasta Kalampaka. Pewnie zajrzymy tu jeszcze raz, przy okazji trekkingu na górę Olimp.
.
.
3. Tre Cime di Lavaredo, Dolomity, Włochy
.
Od dłuższego czasu wpatrywaliśmy się w zdjęcia trzech sąsiadujących ze sobą kominów skalnych, w otoczeniu niesamowitych gór. Nic więc dziwnego, że ta prawdziwa perełka Dolomitów co roku przyciąga tłumy. Nieźle przygotowane szlaki, rozbudowana infrastruktura schronisk i wyrastające nad głowami formacje skalne powodują, że serce tu wali jak oszalałe, nawet w niepogodę. I to niespecjalnie od wysiłków, bo różnice wysokości na szlakach nie są znaczące. Z pogodą mieliśmy trochę farta (chociaż kilka chmurek nad szczytami by nie zaszkodziło 😉 ), więc tym bardziej nasze wyobrażenie górskiego cudu przyrody nie zostało rozwiane. Spędziliśmy tu zaledwie 3 dni, a spokojnie mielibyśmy co robić w drugie tyle. Zwłaszcza, że sporo tu intrygujących zakamarków, a każdy dzień wygląda inaczej (zwłaszcza wieczorem i o świcie). Będziemy wracać i to nie raz!
.
..
2. Bagan, Birma
.
No… Bagan to nam w głowach siedział jak nic od dekady! Obraz balonów wznoszących się nad świątyniami, w świetle wschodzącego słońca i porannych mgłach, nie dawał spokoju i musiał w końcu stać się rzeczywistością. W dodatku rzeczywistością 2018 roku ;). Bilety pojawiły się nagle, szybko zniknęły, a my już kilka tygodni później zaczynaliśmy i żegnaliśmy dzień w naszym wymarzonym miejscu. Zarezerwowaliśmy kilka dni (w całej podróży po Birmie) na poznawanie zakamarków starożytnego Baganu – z ziemi i powietrza. Przydałoby się ciut więcej ;). Jedno jest pewne – wybierając się do Birmy (Mjanmy), nie można go pominąć!
.
.
1. Hpa-an, Birma
.
Jedno z większych, jak nie największe, zaskoczenie roku! Z Birmą mieliśmy wcześniej wiele skojarzeń – o Hpa-an jednak dowiedzieliśmy się dopiero planując cała podróż. Żeby tu dotrzeć trzeba sporo oddalić się od coraz popularniejszych turystycznych tras, dzięki czemu zastaliśmy miejsce praktycznie nieprzedeptane przez przyjezdnych. Tak naprawdę „przygnał” nas tu obraz pagody Kyauk Ka Lat, zbudowanej na pionowej skale, w otoczeniu gór i wody. Okazało się jednak, że Hpa-an to nie tylko niewiarygodnie piękne widoki (z charakterystycznymi dla tych stron elementami architektury), ale także przyroda i przesympatyczni ludzie. Oby tak pozostało jak najdłużej.
.
.
To był naprawdę niesamowity rok! Nie planujemy za bardzo do przodu, ale liczymy po cichu na to, że kolejny przyniesie nam także dużo dobrego. Zaczynamy, jak to ostatnio mamy w zwyczaju, w górach (w naszych ukochanych Karkonoszach), a już kilka dni później przenosimy się w pasma Ameryki Południowej! Tam nas jeszcze nie było.
Wam także życzymy mnóstwa przygód i zrealizowanych marzeń. Może któreś z naszych miejsc zostanie także Waszym przyszłym ulubieńcem ;).
8 komentarzy
Karkonosze zimą są najpiękniejsze! Zresztą jak wszystkie pasma Sudetów, w zimowej szacie, gdy słońce świeci, a buzię ogrzewają promienie słońca 🙂 Udanego nowego roku, pełnego pozytywnych przygód!
Dziękujemy bardzo i z wzajemnością :). Ledwie wróciliśmy z Karkonoszy, a już jutro znikamy do Argentyny i Chile – motyle w brzuchach normalnie ;). W piękną pogodę nie sposób się nie rozkochać w karkonoskich szlakach :). Ściskamy.
Wow, jestem pod wrażeniem 🙂 czym robicie zdjęcia?
Dzięki :). Zależy od sytuacji. Od telefonów (iphone X i 8), przez bezlusterkowece – Fuji XT-10 nikon Z6, po lustra: nikon d750, d7200, d7100 (+ różne obiektywy).
Świetne zdjęcia 🙂 i całkiem konkretna lista pomysłów na wycieczki 😉 Zamek Neuschwanstein i Meteory dopisane do planów na 2019 😛
Na Meteory wrócimy przy okazji wejścia na Olimp, a zamek… zimą tam musi być pięknie :).
d07trn
ie2w72