Aż wstyd się przyznać, że tak mało, jak do tej pory, dróg zjechaliśmy i zeszliśmy w Niemczech. Tym bardziej, że mieszkamy tak blisko granicy! Najciemniej pod latarnią, jak mówią, więc do Saksonii dotarliśmy dopiero teraz. Nie chcieliśmy jednak traktować jej po macoszemu i stu atrakcji „zaliczać” w jeden dzień. Zaczęliśmy więc od miejsca, co do którego byliśmy pewni, że nam się spodoba – Bastei! Mimo, że nie ma tu dziesiątek kilometrów do pokonania (chociaż oczywiście – można 😉 ), dobrze poświęcić mu chwilę…
.
.
Mimo, że spokojnie można przejść tutejsze ścieżki całkiem szybko – my Bastei daliśmy cały dzień. Zupełnie inaczej wygląda to miejsce o różnych porach dnia i podobnie jest z turystami. W południe – słynny most przemierzają tłumy. W punktach widokowych trzeba się ustawiać w kolejce do zdjęć, jest głośno, ale… gdzieniegdzie da się wypatrzyć grupy wspinaczy, mozolnie pokonujących pionowe ściany. To też dobry moment na eksplorację terenu i wyszukiwanie dobrych miejsc na wschody i zachody słońca (tak… wiemy – to zboczenie fotograficzne 😉 ).
.
.
Bastei (w tłumaczeniu po prostu „baszta”) jest najpopularniejszym miejscem w Saskiej Szwajcarii i to od ponad 200 lat (na początku XIX wieku dotarła tu pierwsza wycieczka zorganizowana!). Nic w tym dziwnego, bo te spektakularne formacje skalne, należące do Gór Połabskich, wyglądają jak sprowadzone z innego kontynentu ;).
Dawno dawno temu, bo w XII wieku – stał na nich zamek Neurathen, który mógł być strażnicą pobliskiej twierdzy Königstein. Drewniano – ceglana konstrukcja nie przetrwała jednak zbyt długo. Jakieś sto lat później została opuszczona i nie wytrzymała próby czasu. Most z piaskowca, przez który każdego dnia przechodzą setki turystów – postawiono w połowie XIX wieku. W skałach widać jednak zagłębienia po drewnianych legarach dawnego zamku, gdzieniegdzie wykute fragmenty schodów. Działa to mocno na wyobraźnię – zwłaszcza dziecięcą. Przy kilku takich elementach zatrzymywaliśmy się na dłużej, a Kaja dopytywała jak to księżniczka wchodziła po tak stromych schodach w długiej sukni, gdzie była jej komnata, czy nie miała lęku wysokości i czy potrafiła się wspinać ;).
.
.
Po moście, większości punktów widokowych i ścieżek poruszamy się za darmo. Jedyną częścią płatną są ruiny dawnego zamku. Bilet rodzinny kosztuje tu 5 euro i zdecydowanie warto przejść się po labiryncie mostków i zobaczyć pozostałości średniowiecznej konstrukcji. Trasa jest dobrze zabezpieczona barierkami, ale osoby z lękiem dużym wysokości mogą mieć problem na ażurowych mostkach. Nie wymaga ona żadnego przygotowania kondycyjnego. Jeśli jednak chcecie wybrać się tu z maluszkami – najlepiej wyposażyć się w chustę lub nosidło (duża ilość schodków). Na sam most można jednak dostać się z wózkiem – do pokonania jest kilka mało stromych fragmentów ze schodami.
.
.
WSCHODY I ZACHODY SŁOŃCA
.
Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zapolowali na ujęcia w tzw. „złotych godzinach” ;). To światło, w tak urokliwych miejscach, jest głównym aktorem i dodaje „smaku” każdemu ujęciu. Jeśli chodzi o kadry – jest w czym przebierać ;).
Na wschód słońca najpopularniejszym punktem widokowym jest wyraźnie wystający ponad trasę – Ferdinandstein. Wchodzi się na niego po schodkach, skręcając w lewo – przed wejściem na most. Stąd idealnie widać cały wąwóz Mardeltelle z mostem i ruiny dawnego zamku, z labiryntem mostków. Słońce co prawda wschodzi obok najbardziej interesującej nas konstrukcji, ale dzięki temu jest cudownie oświetlona przez ciepłe światło. Jeśli się Wam poszczęści i traficie na mgły, osadzające się w dolinach – będziecie zachwyceni!
.
.
Kolejnym miejscem, dobrym na poranne zdjęcia, jest wystający punkt skalny – z widokiem na rzekę Elbę oraz kolejny, na skalnym balkonie, dostępny po zejściu schodami nieco niżej. Musicie się pospieszyć, zanim poranne mgły całkiem się ulotnią ;).
.
.
To jest także dobre miejsce do fotografowania zachodów słońca…
.
.
Schodząc nieco niżej, w kierunku Elby – przechodzimy przez korytarze skalne, jak z książkowej krainy…
.
.
KILKA INFORMACJI PRAKTYCZNYCH
.
- Na miejscu wszystko zostało naprawdę nieźle przemyślane i zaprojektowane. Parking jest dosłownie 300 metrów od wejścia na szlak (kilkaset metrów od Basteibrücke). Jednak we wszystkie wolne dni, zwłaszcza te z ładną pogodą, możecie nie załapać się na wolne miejsca na górze. Na szczęście parkingi kilka km niżej zapewniają dowóz autobusem na górę (bilet rodzinny kosztuje kilka euro, 1,50 za osobę). Można także dojść pieszo oznaczonym szlakiem. Nie będziecie mieć za to najmniejszych problemów z parkowaniem we wczesnych godzinach rannych i późnym wieczorem.
- Zabierzcie ze sobą trochę euro w monetach, gdyż jest problem z płaceniem w parkomatach w inny sposób. Za nasz ostatni parking wydaliśmy dosłownie ostatniego centa ;).
- Dobrym miejscem na nocleg jest malownicze Bad Schandau. My zdecydowaliśmy się na niewielki pensjonat Erbgericht (nocleg bez śniadania – ok. 70 euro), odległy o niecałe 15 minut jazdy od parkingu przy Bastei. Dzięki temu mogliśmy dokładnie wyliczyć czas dotarcia na wschód słońca ;). Jeśli możecie sobie pozwolić na dużo kosztowniejszą akomodację – rozważcie Berghotel Bastei, ulokowany przy samym moście i formacjach skalnych. Cena do niskich nie należy (ok. 550 pln/ nocleg dla dwóch osób – minimum 2 noce), jednak taka lokalizacja z pewnością ułatwi zadanie pojawiania się na skałach o różnych porach fotograficznym zapaleńcom ;). Spotkaliśmy na szlaku także śpiących „pod chmurką” – wyczytaliśmy, że o ile biwakowanie z namiotem w Saksonii nie jest legalne, o tyle spanie pod gołym niebem nie stanowi problemu. Ciepła noc, karimata, śpiwór i milion gwiazd Waszych!
- Nie zapomnijcie o jedzeniu (kanapkach, owocach itp.) i piciu, na czas wędrówki. „Wursty” w barze przy trasie są wyjątkowo paskudne ;).
- Jeśli jesteście amatorami wspinaczki – ten rejon jest prawdziwym rajem na wyzwania w pionie. 17000 dróg na 1100 wolnostojących piaskowcach kusi wielu pasjonatów tego sportu. Jednak zapoznajcie się wcześniej z zasadami wspinania w saksońskich piaskowcach, bo z uwagi na ich ochronę, używanie niektórych sprzętów jest zabronione.
Jeśli podobnie jak nas, zachwyciło Was to miejsce – rzućcie okiem na podobne skalne raje, do których nie ma stąd daleko:Tymczasem na koniec jeszcze kilka kadrów…
.
13 komentarzy
Świetnie napisane i zobrazowane 🙂 Zachęcacie do odwiedzenia 🙂
:* Zarezerwuj sobie koniecznie kilka dni na te strony – bo jest kilka niezłych skałek do obskoczenia ;).
Kochani – cudowna relacja. Uwielbiam takie wędrówki i powiem szczerze, że długo już na żadnej nie byłam. Dawno temu odwiedziłam Skalne Miasto w Czechach i bardzo mi się podobało. Widzę, że u Was również relacja jest z tego miejsca. To czego bym się obawiała – to przejście przez most, który opisujecie. Mam lęk wysokości i takie atrakcje przyprawiają mnie o zawrót głowy. Pozdrowionka dla Was:)
Staraliśmy się patrzeć na niektóre elementy oczami ludzi, mającymi problem z wysokością (żeby było zabawne – sami kiedyś mieliśmy ;)). Całe szczęście – w tym miejscu są one opcjonalne i wymagają wejścia do osobnej, płatnej części. Na pozostałej części trasy – trzeba się mocno nawychylać albo przykleić do barierki, żeby poczuć więcej adrenaliny ;). Przywiozłabyś stąd magiczne zdjęcia! Ściskamy.
[…] spektakularnym wschodzie słońca w Bastei (relację znajdziecie tutaj), chcieliśmy zabrać Kaję do jednego z okolicznych zamków. W Szwajcarskiej Saksonii jest w […]
Piękne zdjęcia:)
Ogromnie nam miło, że się podobają ;).
No, no. Potencjał krajobrazu w pełni wykorzystany! Gratuluję efektów :).
Wiesz – gdyby jeszcze z przodu jakieś mgiełki się pojawiły, przeleciał orzeł czy coś – to by było ekstra ;). Dzięki!
U Was zawsze można liczyć na fantastyczne kadry, ale tym pierwszym zdjęciem to już przeszliście samych siebie… Tak swoją drogą o Bastei nigdy wcześniej nie słyszałam – chyba przez to, że Niemcy nie są u nas za bardzo docenianym pod względem turystycznym kierunkiem. A tu proszę, taka perełka!
[…] Nic dziwnego, że zostały rozsławione, bo jest tam naprawdę ładnie (o czym pisaliśmy tutaj i tutaj). Tym razem zabierzemy Was jednak na skały, które poza widokami dostarczą dużo radochy […]
[…] Tajemniczy most, wkomponowany w potężne skały i „zawieszony” nad chmurami wśród gór… Jak to się stało, że dopiero teraz tam trafiliśmy? Tą jedną z największych atrakcji Saskiej Szwajcarii odwiedza mnóstwo turystów. Za dnia, szczególnie latem – miejscami ciężko się przecisnąć. Nic dziwnego, bo niedługa trasa jest do przejścia w zasadzie przez każdego (jedynie część płatna, obejmująca ruiny starego zamku może sprawić problemy osobom z lękiem wysokości). Wielu przyjeżdża tu więc się przejść, zrobić kilka zdjęć z kilku punktów widokowych i wraca. Zupełnie jednak inaczej wygląda sytuacja o świcie. Miejsce zamiera zupełnie, a jeśli się poszczęści… kamienny most przeplatają gęste mgły. Na ścieżkach okalających Bastei można spędzić spokojnie kilka godzin. […]
7trrja