Słońce już zaszło a Ty leżysz sobie w namiocie, sam ze swoimi myślami – trochę wyczerpany całym dniem, jedną nogą w tym co widziałeś i zrobiłeś w ciągu dnia przeglądasz zdjęcia na ekranie aparatu. Gdy zapada czarna noc, zaczynasz słyszeć najróżniejsze i najdziwniejsze odgłosy sawanny. Do tej pory po ciemku świetnie odróżniałeś krowę od psa czy świerszcza a teraz nie masz bladego pojęcia co syczy i stuka za materiałową ścianą… Witaj w Afryce!
Ale zaraz zaraz… zanim ta piękna wizja stanie się rzeczywistością – czeka Cię trochę pracy.
Wiele osób z naszego otoczenia nie raz dopytywało nas jak ugryźć temat organizacji wyjazdu typowo fotograficznego do Kenii, tak aby być w pełni zadowolonym (ostatni nasz wyjazd był trzecim dla Smoka, a drugim dla mnie – mamy już lekkie pojęcie tego co i jak wygląda, co może mieć sens a co nie). Niektóre ze wspomnianych osób mają już za sobą „wakacje” z biurami, w trakcie których najwięcej czasu w planie przeznaczone było na „plażing” w popularnych lokalizacjach a w międzyczasie wielkimi „terenowymi” autobusami (zapchanymi po brzegi turystami) przejazdy przez najpopularniejsze i najbliższe parki z, praktycznie zerowym, uwzględnieniem tego w jakim świetle i jak chciałbyś uchwycić piękno tego co widzisz. Wrócili niezadowoleni i zniesmaczeni – a jeśli tylko mieli zapędy do jakiejś ptasiej fotografii, to już całkowicie mają zakrzywioną wizję tego jak to może wyglądać. Fakty są takie, że jedyna szansa na sensowne przemieszczanie się w pojeździe, aby dobrać odpowiedni kadr bez płoszenia zwierzyny, to max 3-4 osoby (nie licząc kierowcy) – optymalnie… dwie. W przeciwnym razie przeciskamy się ze swoim foto-sprzętem między ludźmi, „walcząc” o najlepszą pozycję. A do tego – warto pamiętać, że każdy ma inne potrzeby fotograficzne. Jeden widząc kraskę na drzewie, będzie chciał się na nią czaić do upadłego – dla kogoś innego będzie to strata czasu, bo koniecznie chce poszukać lwa!
Wystarczy więc odrobina odwagi (niestety także, najpewniej, nieco większy budżet) i może być naprawdę pięknie, ale o
tym za moment…
Postanowiliśmy więc zebrać nasze doświadczenia, które mogą być pomocne dla równie zapracowanych i zabieganych jak my, którzy zdecydowanie nie chcą marnować swojego czasu i pieniędzy na coś, co nie do końca im odpowiada.
NAJTRUDNIEJSZY PIERWSZY KROK – CZYLI OD CZEGO ZACZĄĆ
✔ Określ ramy czasowe, w jakich chcesz się zmieścić. Jeśli masz niewiele czasu, a chcesz zobaczyć jak najwięcej – czeka Cię z pewnością sporo przemieszczania, bo różnych nawierzchniach (100km trasy po nieutwardzonej drodze potrafi zająć wiele godzin). Nam zawsze było za mało – pierwsze wyjazdy były dwutygodniowe, raz za to skorzystaliśmy z okazji łapiąc ultra- tani czarter (900 PLN/ os) i wyskoczyliśmy na tydzień, dopinając wszystko na ostatni guzik dosłownie „na kolanie”.
Optymalnie jednak na samo safari poświęcić min. 2 tygodnie – po tym czasie spędzonym na sawannach, żaden foto- zapaleniec nie powinien czuć mocnego niedosytu wrażeń ☺
✔ Ustal ze sobą albo z rodziną, jak bardzo możesz się „spłukać”. Nie ma co czarować, fotograficzna „ekspedycja” w te rejony musi coś kosztować (koszty wjazdów do parków, auta, kierowcy z odpowiednimi pozwoleniami, noclegów na terenie parków, które nie są niskie itd.).
To ile wydasz, zależy od wielu elementów, jak na przykład:
◘ ilości parków, jakie chcesz objechać i czasu, w jakim planujesz to zrobić,
◘ parków, które wybierzesz (taka Masai Mara, będzie np. zdecydowanie droższa niż Tsavo East, ale większe szanse tu będziesz mieć np. na spotkanie lwa – na ten temat więcej napiszemy w przeglądzie kenijskich parków narodowych, w osobnym poście),
◘ gdzie będziesz spać (zdecydowanie najlepiej spać w parku – nie ponosisz wtedy dodatkowych każdorazowych kosztów wjazdu) – czy to będzie murowana lodge’a, czy namiot z łazienką czy rozłożony własny, gdzieś w dedykowanym miejscu (nie wszędzie to będzie możliwe),
◘ jak znana i doświadczona będzie lokalna firma, z którą się dogadamy (te z większą „renomą”, pojawiające się w sieci, z dobrymi rekomendacjami i dużą ilością klientów z pewnością będą nieco droższe),
◘ ile planujesz „przejazdów” po parkach (tzw. game- drive) a ile czasu wolnego (każdy game- drive podnosi cenę, ale z drugiej strony to więcej szans na spotkanie rzadziej spotykanych gatunków zwierząt);
◘ czy masz w planie jakieś dodatkowe atrakcje (jak np. lot balonem nad sawanną +600$),
◘ jakie masz dodatkowe preferencje (jeśli jesteś „ptasiarzem”, możesz skorzystać z pomocy lokalnego birdwatchera, który bywa nieoceniony – ci bardziej doświadczenia mają niesamowite oko i wiedzę).
W zależności od tego na co się finalnie zdecydujesz, ile osób będzie Ci towarzyszyć i – prawdopodobnie będziesz musiał się liczyć z kosztami od kilku tysięcy w górę (przy dobrze dopracowanym, intensywnym planie raczej >10k). Pamiętaj że te wyceny i plany możesz zmieniać i dopasowywać tak, aby Twój portfel zniósł to dzielnie (podróż to też czasami sztuka kompromisu).
✔ Znajdź bilet lotniczy, najbardziej pasujący do Twojego budżetu i kalendarza. Oczywiście – trudniej jest to zrobić na ostatnią chwilę czy też przy bardzo sztywnych ramach czasowych. Są też okresy w roku, kiedy jest też więcej chętnych niż zwykle (np. okres wakacyjny czy tzw. migracji*). Kursy walut też potrafią być niesprzyjające i mocno podrożyć nasz wymarzony transfer do ziemi obiecanej.
Do tej pory najbardziej optymalne loty do Nairobi udawało nam się ustrzelić w Turkish Airlines (wylot z Berlina), warto przeglądać jednak czartery biur podróży – zdarzają się ostatnie miejsca do Mombasy naprawdę w „killer” cenie (trochę dalej do „topowych” lokalizacji, ale za to można trochę złotówek zaoszczędzić).
OK – BUDŻET OGARNIĘTY, BILET W KIESZENI I CO DALEJ?
✔ Pomyśl na czym Ci najbardziej zależy i to wynotuj. Może jesteś jednym z tropicieli tzw. „wielkiej piątki*” i chcesz zmaksymalizować swoje szanse na jej spotkanie, albo wolisz bardziej skupić się na ptakach, których jest w kenijskich rezerwatach naprawdę sporo? Jeśli marzyłeś o przechadzaniu się pieszo blisko żyraf, zebr i kilku innych ssaków – da się zrobić. Chcesz zobaczyć najbardziej spektakularne wydarzenie na sawannie – przemarsz tysięcy antylop gnu przez rzekę Marę z Serengeti do Masai- Mary? Nie ma problemu. Możesz odwiedzić wioski masajskie lub Samburu – jeśli chciałbyś bliżej przyjrzeć się jak wygląda życie w plemiennych osadach (niektóre niestety mogą być „nieco” nadszarpniętę przez turystykę, ale nawet w takie przybliżą Cię do klimatów tak obcych nam na co dzień). Wszystkie punkty wypisane? Pewnie chciałbyś zrobić i zobaczyć to wszystko za jednym razem? Nie przejmuj się jeśli będzie to niewykonalne – w tak cudowne miejsca warto wracać nie raz i spokojnie możesz zostawić sobie coś na przyszłość.
✔ Szkic tego, co chciałbyś zobaczyć i zrobić, w jakim budżecie się zmieścić, prześlij najlepiej do lokalnej firmy, zajmującej się organizacją safari na miejscu (w języku angielskim). Jeśli nie masz większej wiedzy – możesz spokojnie napisać, że np. lecisz do Kenii na 2 tygodnie w takim i takim czasie, fotografujesz i chciałbyś bardzo uchwycić stada słoni i lwy. Wiadomo – im więcej szczegółów tym lepiej, ale z pewnością nawet po tak szczątkowych danych coś przewodnik będzie Ci w stanie zaproponować.
Żeby porównać wyceny i propozycje warto poprosić o ofertę w co najmniej dwóch miejscach (sporo firm ogłasza się w sieci, a na popularnych serwisach można znaleźć opinie o nich). My , jeśli tylko jest taka możliwość, korzystamy z „poczty pantoflowej” – jeśli coś się świetnie sprawdziło u znajomego fotografa przyrodniczego, jest spora szansa, że sprawdzi się także u nas. Pierwsza z firm została przez nas dwukrotnie porządnie przetestowana 😉 Druga natomiast była trochę później rekomendowana przez znajomego birdwatchera i skorzystaliśmy ostatnim razem z jej usług ze względu na obecność poza kierowcą – „ptasiego przewodnika”. Każdorazowo ludzie, z którymi mieliśmy przyjemność dzielić swój czas, w trakcie kenijskich podróży – poza profesjonalizmem, byli także naprawdę niezłymi kompanami! (namiary do obu z nich są aktualne – może komuś się przydadzą ☺ ).
- Sandrage Safaris Limited, P.O.Box 4764 – 00100, Nairobi, Tel: +254 725 943418 lub +254 736 455931 email: george@sandragesafaris.com
- Birdwatcher: Willy Kombe, Tel: +254 723 314 416, Tel: +254 723 971 604, email: willynganda@gmail.com
✔ Przeanalizuj stworzony plan i upewnij się, że Ci odpowiada. Być może to Twój jedyny raz (oby nie) na tego typu wyjeździe – a nikt nie lubi rozczarowań. Wiadomo – coś tam wiedziałeś, coś sobie „dowyobrażałeś”, trochę poopowiadali znajomi – dokładnie przeczytaj to co Ci podesłano, jeśli coś Ci nie odpowiada albo na czymś Ci mocno zależy – mów o tym śmiało. O ile te firmy miały naprawdę różnych klientów i ich ogromna wiedza pomaga w ocenie tego co ma sens a co nie w konkretnym przypadku – Ty sam najlepiej znasz swoje marzenia 😉
Wszystko dogadane ? Coraz mniejszy dystans dzieli Cie od niezapomnianej przygody….
NIE ZAPOMNIJ O ZDROWIU
✔ Jeśli to nie Twój pierwszy wyjazd w te rejony to z pewnością posiadasz komplet szczepionek. Jeśli nie – czeka Cię parę „strzałów” igłą w różne kończyny^^ Obowiązkowa jest tutaj szczepionka przeciwko żółtej febrze, do tego jest kilka zalecanych, w tym takich, które bez względu na to czy się podróżuje czy nie – warto mieć zrobione (m. in. WZW A+B, polio, tężec). W większych miastach nie ma problemu z odnalezieniem miejsc, w których od ręki dysponują potrzebnymi szczepionkami (szczepienie jedna trzeba poprzedzić wizytą u lekarza, który potwierdzi, że z nami wszystko w porządku). We Wrocławiu polecamy :
WSSE Wrocław – Punkt Szczepień dla Osób Wyjeżdżających za Granicę, ul. Składowa 1/3, tel. 71 328 83 14;
✔ Zaopatrz odpowiednio apteczkę. Co do pozostałych leków – różne są szkoły. My pakujemy malarone (stosowany przy leczeniu malarii – na „wszelki wypadek”) + komplet leków na problemy żołądkowe, przeciwbólowe, przeciwzapalne, coś na ewentualne przeziębienie (wszędzie się może zdarzyć 😉 ). W pobliżu zbiorników wody używamy środków na komary tropikalne a w nocy moskitier – poza udarem słonecznym (oj – to było traumatyczne przeżycie), odpukać nic nam się nie przydarzyło do tej pory.
✔ Pomyśl o rodzaju ubezpieczenia. Jeśli coś Ci się przydarzy po środku niczego to zanim dotrze ktoś z Tobą samochodem do najbliższego szpitala, może był słabo warto rozważyć wykupienie dodatkowego ubezpieczenia Flying Doctors (zapytaj o nie firmę organizującą safari na miejscu).
No dobrze. Miało być łatwo i szybko, a Ty już pewnie uciekłeś z przerażenia, że to nie dla Ciebie. No ok – trochę wysiłku będziesz musiał włożyć w to, aby przygotować sobie kanwę pod niezapomniane przeżycia. Jeszcze bardziej będziesz z siebie dumny, jak uda Ci się uwiecznić na zdjęciach chociaż ułamek tego co zobaczyłeś.
Pomyśl sobie – jesteś na miejscu, przekraczając bramy jednego z kenijskich Parków Narodowych po raz pierwszy, czujesz się jakbyś docierał przez drzwi w szafie do Narnii. Naprawdę warto…
JAK ZWIĘKSZYĆ SWOJE SZANSE NA DOBRE ZDJĘCIA?
Jeśli w tematach fotografii przyrodniczej nie jesteś laikiem, to doskonale wiesz jakie ciężkie graty masz ze sobą zapakować (500 czy 600mm w plecaku zdecydowanie warto mieć – część z Was z pewnością wie o czym mowa ;p). Sprzęt jednak sprzętem a robota robotą. Tutaj słońce zachodzi całkiem szybko – ma się wrażenie, że wpada za horyzont jak jabłko do stawu (zupełnie inaczej niż w trakcie polskiego lata – niekończące się zachody słońca). Po wschodzie całkiem szybko się przejaśnia i nie masz zbyt wiele czasu na dobre poranne światło do zdjęć, zanim zrobi się ostra żarówa.
◘ Jeśli masz możliwość – planuj objazdy parków tak wcześnie jak to tylko możliwe (zjedz śniadanie o 6 i startuj albo zaczynaj jeszcze przed śniadaniem – wczesno- poranne światło jest w tym wypadku bezcenne).
◘ W ciągu dnia, w zależności od miejsca w jakim będziesz, możesz skupić się na mniejszych „obiektach” (małe ptaki, jaszczurki małpy – z pewnością będzie na co się zaczaić), albo wypocząć z książką przed namiotem, ciesząc się zapachami i widokami sawanny, w której centrum jesteś.
◘ Wybierając Masai Marę w okresie migracji tysięcy kopytnych roślinożernych musisz uzbroić się w cierpliwość. Poszukaj ze swoimi przewodnikiem odpowiedniego miejsca na brzegu rzeki i… czekaj… czekaj… Nie poddawaj się mimo upływu godzin – jeśli trafiłeś na moment, w którym w ciągu dnia rejestrowane są już przejścia przez Marę – oznacza to, że może się to wydarzyć dosłownie w każdym momencie. Cierpliwość tutaj się mocno opłaca.
◘ Mówią, że zachodu słońca nie da się zepsuć – coś w tym jest. „Poluj” aż będzie tak ciemno, że ISO w Twoim aparacie będzie skrzypieć ;p Warto – gdy słońce zachodzi i masz trochę szczęścia, możesz zrobić naprawdę unikatowe ujęcia.
◘ Widząc ptaka gdzieś na swojej trasie, doczołgaj się do niego na wyłączonym silniku, albo podjedź tak blisko jak się da – w części przypadków auta się nie wystraszą i jeśli nie wychylisz się zbyt szybko z obiektywem przez dach lub okno – jest szansa, że się nie spłoszy.
◘ Na koniec generalna uwaga – proś o wyłączanie silnika za każdym razem, kiedy chcesz zrobić zdjęcia (chyba, że jesteś przy niebezpiecznym stadzie zwierząt – np. niektórych słoni czy lwów). Drgania od silnika mogą zniszczyć Twoje najlepsze kadry a poza tym nie będziesz mógł skorzystać z idealnego miejsca do stabilizacji swojego wielkiego i ciężkiego szkła, jaką jest rama okna czy dachu otwieranego.
Jeśli nadal masz wątpliwości czy zaszaleć i wybrać się w te strony z aparatem – mam nadzieję, że kilka zdjęć poniżej pomoże Ci podjąć decyzję^^
Pewnie o czymś zapomniałam napisać – jeśli więc macie jakiekolwiek pytania, chętnie na nie odpowiem(y). Wiadomo – coś co dla kogoś jest czymś oczywistym, może wymagać wyjaśnienia dla kogoś innego.
Kenia, mimo że tylko kilka razy przez nas „dotknięta” – wrosła mocno w nasze serca. Jeśli tylko będziecie mieli możliwość tam wyjechać na chwilę bądź dłużej – z pewnością poczujecie tą magiczną energię, która tak mocno przyciąga….
* Wielka Migracja - stada antylop gnu i zebr co roku przemierzające trasę z równin Serengeti (Tanzania) do Masai Mary (Kenia) w poszukiwaniu pożywienia. * Wielka Piątka - zwierzęta tradycyjnie uważane za najgroźniejsze w Afryce: lew, lampart, bawół, afrykański słoń sawannowy, nosorożec czarny.
4 komentarze
Znam ten ból, kiedy w jeepie lub busiku siedzi osiem osób i nie ma opcji, by zrobić takie foto, jak się chce. A kadr ucieka… Rzeczywiście lepiej w mniejszej grupie.
Przepiękne zdjęcia, zwłaszcza lampart z Ngulii 🙂
Te busiki są jedynie akceptowalne jeśli się nie fotografuje, a chce się przejechać przez parki, coś zobaczyć, złapać klimat (chociaż i tak przy tych większych grupach pewnie zupełnie winny sposób się kierowcy poruszają po parkach). Na pewno jest to tańsza opcja, chociaż z pewnością wtedy mocny niedosyt pozostaje – a szkoda wracać z tak cudownego miejsca z takim uczuciem.
A to rzeczywiście z Ngulii :)) Świetne miejsce – my tam wylądowaliśmy ze względu na ptaki – tam jest absolutny raj dla birdwatcherów. O tym, że lampart często przyłazi tam w nocy dowiedzieliśmy się na miejscu i to był niezły hit :]
Hahahah to niezła niespodzianka! A w sumie Ngulia z tego lamparta słynie, specjalnie tam wywieszają mięso, by na nie „zapolował” 🙂 Dla mnie lampart to najpiękniejszy kot ze wszystkich!
No – dla birdwatchera, który nam pomagał w tym rejonie akurat, lampart nie miał znaczenia 😉 A same lamparty są tak piękne – najczęściej mamy totalnego pecha niestety do nich (zwykle są albo poukrywane gdzieś w krzaczorach albo chadzają zupełnie innymi drogami niz my) – a ich potężna postura i uroda robią ogromne wrażenie. Po nowym roku mamy w planie objeździć kilka parków w RPA – może tam nam wyjdzie jakiś na powitanie na jakimś spektakularnym konarze drzewa ;]
A ten pierwszy lampart ze zdjęć (portret) to swoją drogą z Samburu.