Wschód słońca w balonie lecącym nad świątyniami Baganu „chodził” za nami gdzieś od dekady. Widzieliście pewnie te zdjęcia, na których cały horyzont usiany jest balonami, a tło zdobią świątynie i pagody we mgle. Wielu chciałoby zamienić się miejscami z pasażerem jednego z nich ;). Niestety… dłuższą chwilę musieliśmy poczekać na realizację tego marzenia. Dotarcie do Birmy i poruszanie się po kraju przez lata było dosyć kłopotliwe i kosztowne, więc musiało poczekać na dogodniejszy moment. I tak oto pewnego dnia, na widok wyjątkowo tanich biletów, zdecydowaliśmy, że lecimy!
NIEBO PEŁNE BALONÓW
Zanim dotarliśmy na miejsce, mieliśmy swoje wyobrażenia tego, jak to wszystko wygląda. Ciepłe kolory, mgły oplatające podnóża świątyń i wschód słońca jak z pocztówek. Do tego niebo pełne balonów, w których odgłosy palników, podgrzewających powietrze, przecinają raz po raz ciszę otoczenia.
Z głową pełną takich wyobrażeń, nasz pierwszy wschód słońca w Baganie obserwowaliśmy z jednej z większych, dostępnych świątyń. Przerażeni byliśmy ilością ludzi, bo zaledwie tydzień wcześniej zablokowano dostęp do kilku innych miejsc, przez co wszyscy chętni na poranne doznania zgromadzili się w tym jednym!
Kiedy ciemność powoli ustępowała miejsca pierwszym promieniom słońca – na równinach Baganu rozległy się odgłosy śpiewów mnichów, a horyzont obsiało mnóstwo balonów. Mimo, że warunki nie były idealne, obserwowaliśmy je, z zapartym tchem, z jednej ze świątyń, w wyobraźni uciekając co chwilę na pokład jednego z nich…
KIEDY BUDZIK WRZESZCZY O 4 RANO
Mimo, że Birma przyzwyczaiła nas do wczesnego wstawania, bo i tu fajnie było wschód zaliczyć, a i tam jakoś szkoda pominąć… – budzik o godzinie 4 zawsze budzi grozę ;). Nie inaczej było tego dnia. Wmuszonych kilka kęsów jedzenia, ogarnięcie wszystkich sprzętów i można startować. Kilka minut po piątej przyjechał pod nasz hotel, „oldschoolowy” autobus, a w nim inni chętni na lot. Ludzie z całego świata, odliczający czas do startu, głośno rozmawiający o swoich emocjach.
Kiedy dojechaliśmy do celu, na ogromnym polu rozłożone było mnóstwo koszy i płacht balonowych. Siedzieliśmy w niemalże całkowitej ciemności, w niewielkich grupach, popijając herbatę i kawę. Wszystkim dopisywał humor i mimo zarwanej nocki, energia krążyła w powietrzu. Podszedł do nas roześmiany kapitan naszego balona i z humorem opowiedział o wszystkich procedurach. Trochę postraszył różnymi stworami, które mogą wpaść do kosza, kiedy będzie sunął przewrócony o trawy – żeby nie panikować ;). Już wcześniej lataliśmy nad kenijskimi sawannami, więc z grubsza wiedzieliśmy czego się spodziewać. Każdy lot jest jednak inny. Wiele zależy od kierunku i natężenia wiatru – każdego dnia trasa może wyglądać inaczej i nie zawsze jest możliwość poprowadzenia jej bezpośrednio nad świątyniami. Na szczęście tego dnia wszystko odbyło się bez większych problemów ;).
NO TO FRU
Szybko zostaliśmy posortowani na 12to osobowe ekipy i przyporządkowani do poszczególnych balonów. Ogień buchający z dysz podgrzewał atmosferę ;). Robiło się coraz jaśniej i, wcześniej puste pole, teraz było pełne gotowych do startu balonów! Było ich naprawdę dużo i wiedzieliśmy, że lada moment one wszystkie zapełnią podniebną przestrzeń, nad ponad dwoma tysiącami pagód i świątyń Baganu!
Usłyszeliśmy komendę „Wszyscy na pokład” i zajęliśmy swoje pozycje – po 4 osoby w każdej ze stref kosza. Szybki kurs zachowania przy lądowaniu i nie wiedzieć kiedy, nasz balon szybował już w powietrzu. Kilka balonów wystartowało chwilę wcześniej, a kolejne dopiero co podrywały się do lotu. Spektakularny widok!
.
Kiedy znaleźliśmy się już całkiem wysoko, przyroda zaserwowała nam całkiem niezły spektakl. Zza horyzontu powoli wyłaniało się słońce, które od czasu do czasu przysłaniał któryś z balonów. Nasz obracał się wokół własnej osi, żeby każdy mógł nacieszyć się tą chwilą.
Mijaliśmy świątynie i pagody, wioski i pola. Wozy z bydłem przemierzały nieutwardzone drogi, a na podwórkach z głośników leciała muzyka (o 6 rano!!). Świat z góry ogląda się zupełnie inaczej ;).
Niecała godzina lotu minęła tak szybko, że komunikat o gotowości do lądowania był czymś nierealnym. To już? Wszystkie aparaty i inne akcesoria musiały się szybko znaleźć w plecakach wciśniętych pod kolana. Wszyscy skuliliśmy się, trzymając mocno plecionych uchwytów i nagle poczuliśmy mocne uderzenie o podłoże. Kilkukrotne! Nagle nasz kosz przewrócił się i sunął dłuższą chwilę po podłożu, a my, leżąc przykurczeni, razem z nim. Było słychać krzyki i piski przerażenia, ale kiedy tylko się zatrzymał i mogliśmy, w niecodzienny sposób dostać stanąć znów na nogach – wszyscy śmiali się głośno, uznając to za doskonałą przygodę!
Na dole czekała już na nas ekipa obsługująca loty, a wraz z nią „szampan” i pyszne croissanty! To się nazywa udany poranek! Bąbelki musującego wina szybko rozluźniły atmosferę, zwłaszcza, że większość z nas była bez śniadania ;). Była chwila na zdjęcia, rozmowy i wręczenie pamiątkowych dyplomów. Dla nas wszystkich było to naprawdę wyjątkowe doświadczenie, ale dla ludzi, którzy pracują w tym biznesie, wydawać się może, że to rutyna. Para pilotów, która leciała w naszym balonie, pochodziła z Wielkiej Brytanii. W Birmie mieszkają od października do marca i każdego dnia, jeśli tylko warunki na to pozwalają, witają dzień na pokładzie balona! Po każdym lądowaniu wznoszą lampkami, wypełnionymi trunkiem z bąbelkami i życzą sobie miłego dnia. Twierdzą, że kochają swoją pracę, a każdy lot jest dla nich wyjątkowy. Kiedy są już długo w Birmie – tęsknią za swoim mieszkaniem w Londynie. Tam z kolei nie mogą doczekać się późnej jesieni i wyjazdu do Azji ;).
Chwilę po nas lądowały kolejne balony. Jeden z nich wiatr poniósł z daleko, i widać było lekką panikę w grupie, która go obsługiwała. Wszystko jednak dobrze się skończyło.
LOT BALONEM NAD BAGANEM PRAKTYCZNIE
Na miejscu działają trzy firmy:
– Balloons over Bagan: www.balloonsoverbagan.com (z usług tej firmy korzystaliśmy)
– Golden Eagle: www.goldeneagleballooning.com
– Oriental Ballooning: www.orientalballooning.com
Ceny wahają się od 315 do 360 USD (za usługę standard, balon 12to osobowy); od 390 USD w górę za usługę premium (balon 8mio osobowy, zdjęcia i upominek w cenie). Zależą od okresu w roku, od czasu bookowania, od tego czy przez agencję, on-line czy w biurze firmy itp. Nam udało się kupić lot w tej najniższej (dostaliśmy rabat), ale w biurze Balloons over Bagan widniała cena 350$/ lot. Na terenie Baganu, przy głównych ulicach, są otwarte biura firm, ale także przedstawicieli. Jeśli obawiacie się rezerwacji przez Internet, najlepiej zadzwonić do jednej z firm (polecamy kilka dni wcześniej, z drogi), a formalności dopełnić dzień, dwa dni przed lotem – już na miejscu.
W sezonie każda z firm potrafi mieć pełne obłożenie, jeśli więc planujecie danego dnia polecieć – wykupcie usługę z wyprzedzeniem.
Co zabrać do balonu:
– niewielki plecak, do którego schowacie wszystkie drobiazgi i aparat (żeby nic nie wypadło przy lądowaniu, czy uderzyło pozostałych pasażerów),
– aparat fotograficzny, kamerkę sportową itp. (ze względów bezpieczeństwa nie można wystawiać kijków „do sellfie” poza obrys balonu),
– cieplejszą bluzę lub polar, bo w momencie startu bywa zimno.
Kawę, herbatę, ciastka i drobną przekąskę dostaniecie w ramach serwisu, ale jeśli nie dotrwacie do śniadania – możecie zabrać ze sobą np. kanapkę ;).
Specjalnie oznaczone busy zabierają wszystkich spod hoteli między godziną 5, a 5:30 i odwożą około godziny 9.00.
Niestety dzieci do lat 8 nie mogą skorzystać z lotu, ze względów bezpieczeństwa.
SNOBISTYCZNA ZACHCIANKA CZY NIEZŁA PRZYGODA, WARTA SWOJEJ CENY?
Jedna z dziewczyn, w naszym balonie, podróżowała od kilku miesięcy przez Tajlandię i Birmę. Opowiadała, że na ten dzień odkładała pieniądze, bo od bardzo dawna chciała polecieć. Twierdziła, że mimo bardzo oszczędnego podejścia do podróży, od czasu do czasu pozwala sobie na większe szaleństwo, ale to było największe, jak do tej pory. Ok… może to trochę ekstrawagancka przygoda, ale…
– Lot balonem w niczym nie przypomina lotu samolotem czy inną podniebną maszyną, a kiedy ma się wokół siebie 20 innych, dryfujących w powietrzu balonów, nad ponad dwoma tysiącami świątyń i pagód – wrażenie jest jeszcze bardziej spotęgowane. Jeśli nigdy wcześniej nigdzie nie lataliście, to z pewnością jedno z lepszych miejsc na taką przygodę.
Tanio rzeczywiście nie jest, ale loty w Polsce też „coś” kosztują (przykładowo ok. 1000pln/ osobę za lot nad Karkonoszami). W Kenii z kolei, na lot nad sawannami Masai Mary, o wschodzi słońca, trzeba wydać ok. 650 USD za osobę!
– Piloci tutejszych balonów pochodzą z Wielkiej Brytanii, Stanów, Australii czy Niemiec. Pracują na miejscu kilka miesięcy, po czym za coś muszą żyć przez kolejną część roku.
Do obsługi każdego balonu potrzebnych jest dodatkowo około 10 osób, które rozkładają i pakują sprzęt, zajmują się transportem, serwisem itd. W związku z czym firmy balonowe zapewniają zatrudnienie kilkuset lokalnym mieszkańcom! Co prawda chętnych na podniebne rejsy jest sporo, ale koszty prowadzenia takiego biznesu do najniższych także nie należą, co uzasadnia ich cenę.
– Lot balonem warto rozważyć także z innego względu. W końcówce kwietnia 2018, po serii wypadków, zamknięto większość dużych świątyń, z których można było, z odpowiedniej wysokości, oglądać wschody i zachody słońca (o zwykłym zwiedzaniu nie wspominając). Otworzono za to paskudną wierzę widokową, na uboczu, z luksusową restauracją, barem i innymi usługami. Widoku z niej nie ma praktycznie żadnego, wszystko jest daleko (poza zasięgiem długiego obiektywu), wieczorem przesiadują tam tłumnie wycieczki z drinkami w dłoniach, a sama konstrukcja nijak nie pasuje do otoczenia i jest zupełnie nieprzemyślana. To mocno ogranicza poznanie Baganu z nieco wyższej perspektywy.
Jeśli więc tylko możecie pozwolić sobie na taki wydatek, jakim jest lot balonem w takim miejscu, pomyślcie o tym. O koszcie za kilka lat zapomnicie, a wspomnienia zostaną ;).
7 komentarzy
Nie dość, że uwielbiam Was oglądać (mega zdjęcia), to jeszcze fajnie wszystko opisujecie (zawsze przydatne info)! Lot balonem w Mjanmie to jedno z moich marzeń – mam nadzieję, że też mi się uda je spełnić. Dzięki za ten piękny wpis. 🙂
Nic tylko czerpać od Was pomysły. Niesamowita przygoda. No i zdjecia jak zawszę obłędne. Lubię wchodzić na Waszego bloga kiedy mam potrzebę trochę się podładować estetycznie
Taki lot to musi być niesamowite przeżycie! Warto wstać nawet o 4 rano 🙂 cudowne zdjęcia 🙂
[…] słońca w koszu jednego z nich, lecąc nad świątyniami Baganu (o całej przygodzie pisaliśmy TUTAJ). Unosząc się nad ziemią, na szczęście przestrzeni nie brakuje, widoków i świątyń nic nie […]
[…] dni (w całej podróży po Birmie) na poznawanie zakamarków starożytnego Baganu – z ziemi i powietrza. Przydałoby się ciut więcej ;). Jedno jest pewne – wybierając się do Birmy (Mjanmy), nie […]
Jeeejku, baardzo bym chciała! kocham balony 🙂 ale ze względu na lęk wysokości, wolę oglądać je z dołu 🙂 świetny kadr balona na tle słonka <3
mt6g9h