W polskich górach bawią nas nie tylko nazwy, jak taki Żleb pod Wysranki (w Tatrach), Dupa Słonia (skałki na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej), Cycówka (w Beskidzie Sądeckim), czy Burdelowa Góra (w Beskidzie Żywieckim). Bawią nas także ludzie (chociaż czasami przerażają) – w bardzo nieodpowiednich butach, przygotowani jak nad Bałtyk, zadający absurdalne pytania. Wiadomo – próba wejścia w szpilkach na Giewont, czy w japonkach na Orlą Perć to słaby pomysł i objaw braku wyobraźni. Nie każdy jednak urodził się od razu kozicą górską i pewnie co drugi „profesjonalista” popylał kiedyś w nienagannych adidaskach po skałkach. Pośmiać się jednak zawsze warto – dlatego przygotowaliśmy dla Was taki zestaw komiksowy, z przymrużeniem oka… 😉
Jak sobie przypomnę mój pierwszy raz z Tatrami – nie było lekko ;). Pojechałyśmy we dwie – Diabeł i Krystyna – 2 dni po kilkanaście godzin w trasie każdy. Przygotowane byłyśmy całkiem nieźle – dobre butki, kijki i plecaki (z kondycją wtedy było słabiej – więc płuca oglądałyśmy nie raz wywinięte na zewnątrz). Z pakowaniem to nas jednak mocno poniosło – byłyśmy przygotowane na wszystko, z atakiem Zombie włącznie. Teraz wiem, że to wszystko, co na garbie, mocno utrudnia poruszanie się w terenie i 5 razy pomyślę, zanim włożę coś do plecaka.
.
.
Często się mówi o ludziach, którzy bez większej wiedzy z jakim potworem będą mieć do czynienia – pchają się w różne miejsca i czasami nie wiadomo co odpowiedzieć, kiedy zaczepiają i pytają ;). Ostatnio, po zejściu do do Doliny Pięciu Stawów, zaczepił nas gość w obuwiu mało górskim, ze szklanką piwa w ręce i zapytał: „Idziecie z Zawratu? Daleko tam i jakie warunki?”. W sumie… dobrze, że zapytał ;).
.
.
Kiedy przychodzi zima, wraca temat turystów podążających w stronę Morskiego Oka. Droga w końcu asfaltowa – powinna być więc dobrze przygotowana przez polskich drogowców. Czyż nie?^^
.
.
Na filmiku z sieci wszystko zawsze wygląda na dużo łatwiejsze, niż jest w rzeczywistości. Jakaś tam jutjuberka robi wyczesany makijaż – próbujesz go odtworzyć i wychodzi mieszanka Draq Queen z istotą z Avatara. Smok to nawet chciał się nauczyć z Internetu jak zostać drwalem wysokościowym ;). I chociaż niektórych sztuk rzeczywiście można się spokojnie z sieci nauczyć – czasami warto wziąć w obroty kogoś doświadczonego ;).
.
.
Chłopy na forach sobie piszą: „Chcesz zobaczyć jaka laska jest naprawdę, zabierz ją na basen”. Pierdolenie. Ustaw randkę na jakimś konkretnym szczycie i daj jej koordynaty – jak nie dotrze, jej strata (albo nie^^).
.
.
Wiadomo – w górach na człowieka niebezpieczeństw tyle czyha na każdym kroku. Poślizgniesz się głupio i czytać będą o Tobie znajomi w „Tygodniku Podhalańskim”. Czasami się jednak człowiek zwyczajnie zmęczy – wejdzie sobie na taką przykładową górę i nie pachnie świeżością Old Spice…
.
.
Ruszając w górską trasę dobrze ją mieć przynajmniej z grubsza zaplanowaną, bo w innym wypadku co kierunkowskaz to dylemat^^.
.
.
Podobał Ci się ten tekst? Nie wahaj się, jeśli zapragniesz go udostępnić swoim znajomym – za tak dobry uczynek trafisz z pewnością do nie… – sam wiesz z resztą gdzie^^.
9 komentarzy
😀
Super post! Nieźle się ubawiłam 🙂 A propos rysunku numer dwa, to wprawdzie żelazka ani szpilek nigdy w góry nie zabieram, ale kosmetyki do makijażu to już tak. Malowałam się nawet na trekkingu w Etiopii 🙂 W końcu trzeba się jakoś prezentować na zdjęciach 🙂
Będę wrzucać podobne od czasu do czasu, bo rysunki czekają na kartkach zeszytów do przerysowania na tablecie ;).
Powiem Ci, że z tymi kosmetykami to mam podobny problem – zawsze „kolorowe” muszę mieć przy sobie. W Etiopii też się malowałam ;P Mąż ze mnie się śmieje, czy to nie da się inaczej, ale własny komfort najważniejszy. Stałam się przy okazji mistrzem w wynajdywaniu (albo tworzeniu) miniatur – jak najlżejszych do noszenia ;).
Jak dobrze wiedzieć, że nie jestem odosobnionym przypadkiem – bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i pozdrawiam!
No po prostu padam ze śmiechu w pracy i nikt nie wie, o co mi chodzi 😀 Mega! (Ten na samej górze to ja na Wyspach Owczych, wszystko miało być takie łatwe -_-
Ja tak czasami mam, że rechocze do monitora i się chłopaki patrzą na mnie dziwnie ;), A co do Wysp Owczych – powiedz jak się zwie ten co nie dotarł. Diabeł go znajdzie i ogniem witki za kare poparzy ^^.
No nieźle. Chciałoby się powiedzieć: samo życie, choć na szczęście nikt mnie w góry na randkę nie zabrał. Lubię góry, ale rzadko po nich chodzę. A jak już chodzę to nie w szpilkach 😀 Świetne i żartobliwe a jednocześnie tak smutnie prawdziwe 🙂
Znajomy opowiadał, że z kolei co jakąś potencjalną partnerkę na taką randkę zabrał – to na kolejną już się umówić nie chciały ;). Lepiej dopytać jak mocno posunięta jest taka miłość do gór zanim przeprowadzi się wojskowy test ;).
Cudowne, a rysunek z muchami jaki prawdziwy 🙂 ja zawsze zadaje sobie to pytanie gdy biegam treningowo po górach 🙂
Człowiek się rusza to się poci ;). Mi to głupio czasami, kiedy po takiej wyrypie wsiadam do nocnego pociągu – bardzo wtedy liczę na pusty przedział ;).
O ile jednak spocony człowiek w górach to raczej normalna sprawa, o tyle coraz częściej mijam totalnie wyperfumowanych ludzi i już chyba wolę ten zapach potu ;). Pozdrawiam!